Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wcale nie może być zastosowane.
On za lat młodych tak licho wyglądał,
Rósł tak leniwie i tak późno dorósł,
Że gdyby w owem zdaniu była prawda,
Toby świat z niego musiał mieć pociechę.
Arcybiskup. Tak też jest, pani, niema wątpliwości.
Księżna York. Pragnę, i dałby Bóg, aby tak było;
Ale pozwólcie o tem matce wątpić.
Książę York. Na honor, gdybym się był zastanowił,
Byłbym był panu stryjowi mógł przyciąć
Z powodu jego wzrostu, i to lepiej,
Niż on mi przyciął z powodu mojego.
Księżna York. Jakto, mój chłopcze ? Cóżbyś był powiedział ?
Książę York. Mówią, babuniu, że stryj rósł tak prędko,
Iż, parę godzin wieku mając, chrupał
Skórki od chleba; jam do trzech lat nie miał
Jednego zęba — byłbym mu był dogryzł.
Księżna York. Proszę cię, luby Yorku, skąd wiesz o tem ?
Książę York. Od jego mamki, kochana babuniu.
Księżna York. Ta już nic żyła, gdyś ty się urodził.
Książę York. Kiedy nie od niej, to nie wiem od kogo.
Królowa Elżbieta. Niesforny chłopiec! Milcz za bystry
jesteś.
Arcybiskup. Nie gniewaj się nań, miłościwa pani.
To jeszcze dziecko.
Królowa Elżbieta. Mury mają uszy.
Wchodzi Goniec.
Arcybiskup. Oto posłaniec. — Jakież wieści ?
Goniec. Takie,
Że mi z przykrością przychodzi je podać.
Królowa Elżbieta. Jak się ma młody książę ?
Goniec. Zdrów jest, pani,
Jak najzupełniej.
Arcybiskup. Cóż się złego stało?
Goniec. Lord Rivers i lord Grey, a wespół z nimi