Strona:Król Lir (William Shakespeare) 091.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Przemawiasz, jesteś cały. Dziesięć masztów,
Stawionych jeden na drugi, nie czynią
Tej wysokości, z jakiej prostopadle
Zleciałeś tu, gdzie stoim. Cud, że żyjesz.
Przemów raz jeszcze.
Gloster.Spadłżem ja istotnie?
Edgar. Stamtąd, z owego straszliwego wirchu
Kredowej skały. Spójrz tylko do góry:
Donośnogłosy skowronek nie mógłby
Na taką metę ani być widzianym,
Ani słyszanym. Spójrz tylko do góry.
Gloster. Niestety, nie mam oczu. Czyliż nędzy
Jest odmówione i to dobrodziejstwo,
By śmiercią sobie położyła koniec?
Było to pewnym rodzajem pociechy,
Gdy uciśniony mógł się tym sposobem
Od okrucieństwa ciemięzcy uchronić
I podejść dumną jego samowolność.
Edgar. Daj rękę, panie; wstań — tak — no, i jakże?
Stoiszli mocno?
Gloster.Aż nadto, aż nadto.
Edgar. To nie do wiary. Co to było owdzie
Na skale, co się od was oddaliło,
Nimeście spadli?
Gloster.Był to biedny żebrak.
Edgar. Stąd mi się jego oczy wydawały
Jak dwa księżyce w pełni; miał sto nosów,
Rogi zagięte, nakształt wzdętej fali.
Był to niechybnie zły duch. Pomyśl przeto,
Szczęśliwy starcze, żeś winien swą całość
Opatrznym bogom, którzy zakładają
Swą chwałę na tem, żeby uskuteczniać
To, co się ludziom zdaje niepodobnem.
Gloster. Tak jest, poznaje teraz. Będę odtąd
Dźwigał mą nędzę, aż zawoła sama:
»Dość już, umieraj!« Ten, o którym mówisz,
Mój bracie, mnie się wydawał człowiekiem;
Często on mówił: »Zły wróg! zły wróg!« On mię
Tam przyprowadził.
Edgar.Bądźcie dobrej myśli
I nie frasujcie się. — Któż to tu zmierza?
(Wchodzi król Lir fantastycznie przybrany w polne kwiaty).