Strona:Król Lir (William Shakespeare) 066.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   60   —
Gorzej trapiących. — Pójdę ja tam potem...
(Do błazna).
Wejdź ty wprzód, chłopcze. Ty bezstrzeszna biedo,
Idź, schroń się. Ja się pomodlę i zasnę.
(Błazen wchodzi do chaty).
Nadzy biedacy, w którejbądź wy stronie
Znosicie ostre pociski powietrza,
Jak mogą wasze głowy bez okrycia,
Wasze od głodu wycieńczone członki,
Pod rozpadłymi łachmanami, obstać
Wśród takiej jak ta burzy? O, jak mało
Myślałem o tem dotąd! Weź lekarstwo,
Królewski zbytku, doświadcz dobrowolnie
Co czuje nędza, byś jej zstrząsł swój nadmiar
I z winy obmył sprawiedliwość niebios!
Edgar (w chacie). Półtora sążnia! półtora sążnia! Biedny Tomek.
(Błazen wybiega z chaty).
Błazen. Nie wchodź tam, wujaszku; tam duch siedzi. Na pomoc! na pomoc!
Kent. Dajno mi rękę. — Kto tam jest?
Błazen. Duch, duch; nazywa siebie biednym Tomkiem.
Kent. Co ty za jeden, co tam mruczysz w słomie? Wyjdź!
(Wchodzi Edgar, przebrany za waryata).
Edgar. Biada mi! zły wróg przyszedł mię dręczyć! —
Przez ostre ciernie wieje wiatr zimny. —
Brr! idź do łóżka i rozgrzej się.
Król Lir. Czyś ty twe całe mienie oddał córkom,
I stąd przyszedłeś do takiego stanu?
Edgar. Nie dacie tam czego biednemu Tomkowi, którego zły wróg prowadził przez rozżarzone węgle i płomienie, przez fale i prądy, przez bagna i trzęsawy; któremu podłożył noże pod poduszkę, zastawił żelazka pod ławą, wrzucił do rosołu pigułki na szczury; któremu wbił w głowę, żeby na bystrym rumaku jechać przez kładki na cztery cale szerokie i ścigać cień własny, jak zdrajcę. — Pokój waszym pięciu klepkom! — Tomkowi zimno! brr! Niech was bogowie chronią od złych wiatrów, złych gwiazd i złych wyziewów! Dajcie wspomożenie biednemu Tomkowi, któremu zły wróg dokukucza. Oto go teraz macie tu — oto tam — i owdzie — i tam znowu i tam.
Król Lir. Czy go do nędzy tej córki przywiodły? —
Nie ocaliłżeś nic? Wszystkoż im dałeś?