Strona:Król Lir (William Shakespeare) 029.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
dzie nie podobasz mi się gorzej, niż teraz, to się nie zaraz rozłączymy. — Obiad! hej! obiad! — Gdzie mój błazen? — Niech tam kto pójdzie po mojego błazna.
(Wchodzi Oswald).
Hola! służba! — Gdzie moja córka?
Oswald. Za pozwoleniem.
(Wychodzi).
Król Lir. Co on powiedział? hę? Niech się wróci ten cymbał — Gdzie mój błazen? — Cóż to, czy się wszyscy pospali? — No, i cóż? Gdzie ten niedołęga?
Jeden z rycerzy. On mówi, Panie, że Wasza córka słaba.
Król Lir. Dlaczego obwieś nie przyszedł, kiedy go wołałem?
Rycerz. Odpowiedział mi, Panie, jak najzwięźlej, że nie chce.
Król Lir. On? nie chce?
Rycerz. Nie wiem, co się to znaczy, Miłościwy Panie, ale Wasza Wysokość nie odbiera teraz, jak uważam, tej uroczystej atencyi, jaką Jej dotąd oddawano; pokazuje się wielki ubytek uprzejmości, tak ze strony domowników, jak ze strony księcia i księżny.
Król Lir. Tak waćpan myślisz?
Rycerz. Błagam cię, Miłościwy Panie, wybacz mi, jeśli się mylę; obowiązek mój nie pozwala mi milczeć, kiedy mi się zdaje, że Waszą Królewską Mość krzywdzą.
Król Lir. Potwierdzasz tylko to, co mi już samemu po głowie chodziło. Dostrzegałem ja w ostatnich czasach widocznego zaniedbania, ale wolałem to przypisywać mojej podejrzliwości, niż ich złej wierze i umyślnemu lekceważeniu. Muszę w to wejrzeć głębiej. — Ale gdzie mój błazen? od dwóch dni go nie widziałem.
Rycerz. Odkąd nasza młoda królewna do Francyi wyjechała, bardzo się zmizerował.
Król Lir. Dajmy temu pokój; uważałem ja to. — Idź waćpan do mojej córki i powiedz jej, że chcę z nią mówić. — A wy zawołajcie tu mego błazna. —
(Oswald powraca).
A! to waszmość. Pójdźno tu waszmość. Kto ja jestem?
Oswald. Któż? Ojciec Jej Książęcej Mości.
Król Lir. Ojciec Jej Książęcej Mości? mości hultaju! ty psie parszywy! ty fagasie! ty mucu!
Oswald. Nie jestem ani tem, ani owem, milordzie; proszę mi darować.