Strona:Korczak Janusz - Jak kochać dzieci. Dom sierot.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pierwsza sprawa.

H., mały chłopiec, miał już bardzo wiele spraw. Nie pomagają żadne wyroki. — Jawnie śmiał się z sądu, rozpuścił się niemożliwie, — dowiódł wyraźnie, że sam sąd, tylko sąd — nie pomagają wcale. Były dwie drogi: albo orzec, że sąd jest nic niewart i zamknąć sąd, albo jego jednego wykluczyć z sądu.
Podany znów do sądu, ordynarnie obraził sąd — i za obrazę sądu podany został do Rady.
H. zeznał, że sąd go złości, że go drażnią ciągłem podawaniem do sądu, że mu ciągle grożą, — gdzie się ruszy, co powie, zaraz słyszy:
— Podam cię do sądu!
Wreszcie wyprowadzony z cierpliwości, powiedział na A. i na sąd tak ordynarnie:
„Nie chcę sądu, wolę dostawać za uszy i po łapach.“
Zupełnie zrozumiałe: woli bezkarnie wojować i jeden raz na sto dostać po łapach, niż poprawić się i stosować się do przepisów, które wszystkich obowiązują.
Sędziowie Rady podzielili się na dwa obozy. Jedni chcieli jeszcze ten raz przebaczyć. Inni żądali § 900. — Wreszcie otrzymał H. — § 800 — H. na tydzień wykluczony został z sądu — i w ciągu tygodnia miał to, czego sobie życzył:
1. w sobotę nie dostał pończoch, bo się spóźnił na rozdawanie pończoch.
2. w niedzielę dostał po łapach, bo nie chciał sprzątać.
3. we wtorek dostał za uszy, za awanturę przy obieraniu kartofli.
Za to, jako wykluczony z sądu, nie miał ani jednej sprawy.
Prócz tej sprawy miał H. jeszcze drugą: że na starszą dziewczynkę głośno i długo, przy gościach, wołał — ordynarnem przezwiskiem. — Ponieważ otrzymał już § 800, sąd przebaczył mu, dając § 60.

Druga sprawa.

Niekarny, kłótliwy, leniuch. Zawsze ma słuszność w swem przekonaniu, za każdą, zwróconą mu uwagę — obraża się. Zły dyżurny, niesumienny pracownik.