Strona:Korczak-Bobo.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prawda: kto jemu może kazać, — jemu, którego boi się nawet dyrektor?
— Dlaczego on wszedł do nas sam, a nie z dyrektorem?
— Dyrek chciał z nim iść, ale on nie chciał.
— Bo dyrek miał lekcję akurat w piątej klasie.
— A skąd wiesz?
— W szynelni jeden uczeń mówił... A wiesz, że lepiej, że dyrka nie było?
— Pewnie, że lepiej. Jeszcze by co i jemu powiedział.
Żegnają się na rogu ulicy i rozchodzą.
Stasio wstępuje do nowego sklepu po kajet.
— Proszę mi pokazać te łańcuszki, co się dodaje do bruljonu.
— O, proszę pana. Prawda, że ładny? Niech pan pociągnie, jak pan tylko chce; nie urwie się, — taki mocny.
Stasio nie lubi, jak mu mówią: pan — bo mu się zdaje, że się z niego śmieją.
Bierze kajet i wychodzi.
I poco mu właściwie łańcuszek? Przecież nie będzie nosił zegarka na dwóch łańcuszkach...

∗             ∗