zamek, za silnie obwarowane były, by je bez mozolnego oblężenia zdobyć można było.
Sporządzono tedy tarany i kusze pod okiem Salmana‑al‑Farei i wzięto się do łamania murów. Oblężeni dzielny stawiali opór, rażąc napastników gradem pocisków i potokami roztopionego żelaza.
Mahomet tymczasem, ogłosiwszy wolność niewolnikom zbiegłym z miasta, pustoszył sady i okoliczne winnice. Oblężenie trwało dwadzieścia dwa dni. Prorok przerażony złowróżbnym przez Abu‑Bekera wytłumaczonym mu snem, chciał już odstąpić, ale żołnierze szemrać poczęli, nakazał więc szturm jeneralny do jednéj z bram. Jak zwykle spotkano i teraz zacięty upór; przekop zasłał się trupami, Abu‑Safian, mężnie potykając się, stracił oko, muzułmanie odparci zostali.
Po téj stanowczéj rosprawie zwinął prorok obóz, przyrzekając żołnierzom w inną porę wrócić pod mury niezdobytego teraz miasta. Wojsko pociągnęło w dolinę, w któréj złożono łupy. Zdobycz podawana jest przez arabskich dziejopisów na 24,000 wielbłądów, 40,000 owiec 400 uncji srebra i 6,000 jeńców.
Niedługo potem przybyło do obozu poselstwo Hawazynów z uznaniem władzy i prośbą o zwrót rodzin i mienia. Halema, sędziwa karmicielka Mahometa przywlokła się z nimi. Wspomnienia lat dziecinnych mocno wzruszyły proroka. Co wam droższem spytał posłów, wasze mienia czy rodziny? Żony i dzieci, odpowiedzieli.
„Dobrze” odrzekł prorok; co domnie i Al‑Abbasa wyrzeczemy się jeńców, lecz trzeba drugich do tego nakłonić. Stawcie się przedemną po południowéj modlitwie i oczekujcie: „Błagamy posłannika Bożego, by skłonił swój lud do wydania nam żon i dzieci; błagamy towarzyszy jego, by się wstawili za nami.”
Hawazyni poszli za tym rozkazem. Mahomet i Al‑Abbas natychmiast zrzekli się jeńców, przypadających im w podziale, za ich przykładem poszli drudzy, z wyjątkiem dzikich plemion Tamin i Faza; ale i tych do tego kroku nakłonił prorok, przyrzekając im sześć razy większy dział niż innym z łupów w pierwszéj wyprawie zdobytych.
Mahomet wysłał poselstwo do Maleka, ofiarując mu wrazie poddania się i przejścia na wiarę Islamu wolność i zwrot utraconego mienia. Malek ujęty taką szlachetnością, pospieszył stanąć pod jego sztandary wraz z pewną liczbą sprzymierzeńców.
W obawie by we wspaniałomyślnych uniesieniach nieroztrwonił
Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/127
Wygląd
Ta strona została przepisana.