Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wdy gdy pana niema... Ale ja tu gadam, a wielmożny pan głodny.
Uwinęła się baba żywo, nakryła stół czystą płachtą, przyniosła flaszkę szkaradnej wódki, kawał czarnego chleba, kiełbasy z czosnkiem i postawiła przed wielmożnym dziedzicem, mówiąc, że jajecznica zaraz będzie.
Pan Michał nigdy w życiu z takim apetytem nie jadł i nic mu tak nie smakowało, jak te specyały ze spiżarni Walentowej.
Posiliwszy się, spojrzał na zegarek. Do pociągu miał jeszcze dwie godziny czasu i ten zeszedł mu dość szybko na konferencyi z Walentym.
Stanęło na tem, że Walenty objąć miał tymczasowo zarząd nowonabytych dóbr, zgodzić służbę i kupić zboża na jej wyżywienie; Walentowa zaś podjęła się przy pomocy kilku dziewczyn najemnych uporządkować ogród, dziedziniec i chociaż grubsze śmiecie i gruz z domu wywieźć.
Generalne odświeżenie i wytapetowanie dworu uskutecznić mieli tapicerzy z Warszawy.
Wydawszy odpowiednie rozporządzenia, pan Michał kazał zaprzęgać.
Długo Walenty się nad tem zadaniem męczył i dużo przytem naklął, ale jakoś wyszykował ekwipaż i z wielkim brzękiem zajechał przed dworek.
Pan Michał rozsiadł się wygodnie na siedzeniu i pomyślał w duchu, że jest to jednak pewna przyjemność powracać z własnych dóbr, własnym ekwipażem, do własnego domu do Warszawy. To nie przeszkadzało mu