Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

którego mięso może spożywać prawy izraelita. Icek za młodu chował się trochę przy wujaszku, ztąd też posiada pewne wiadomości z anatomii.
Puścił w ruch całą mechanikę swej wyobraźni i zaczął w myśli rozbierać chłopskie plecy. Zaprawdę, to jest ciekawy interes.
Ostrym nożem delikatnej myśli zaczął Icek robić sekcyę na chłopie.
Naprzód bardzo zgrabnie, a zawsze tylko myślą, ściągnął z niego sukmanę starą, co była warta może rubla, i zgrzebną koszulę, która nie miała żadnej wartości; następnie zaczął ściągać skórę. Twarda, chłopska skóra, istna podeszew; wymoczona na deszczach, wysuszona na skwarze słonecznym, wyziębiona nieraz na mrozie. Doskonały kawał skóry! Końska odparza się od chomonta, a tej nic nie szkodzą ciężary, kloce drzewa, wory zboża. Pod tą skórą wyobraźnia Icka nie może znaleźć wcale tłuszczu, nie ma nawet małej warstewki, ale są natomiast muskuły... Doskonałe muskuły, żeby takie dobre szczęście do handlu mieć, jak one dobre są...
Icek kiwa głową z zadowoleniem i podziwia jak świat jest mądrze urządzony: chłop ma plecy, a żyd głowę i to się ślicznie kombinuje.
Takie plecy!
Muskuły w nich potężne, wyglądają jak bardzo grube i bardzo mocne postronki; rozłożone symetrycznie na grzbiecie, łopatkach, żebrach i ramionach. Icek wie, jak to wygląda, bo widział nieraz wołu w negliżu, gdy rzeźnicy skórę z niego zdjęli. W chłopie tak sa-