Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mosiek jest farbiarz, żeby konie malował. Pfe. Ja straciłem, Mosiek stracił.
— No, stało się i już nie wróci.
— Prawda i niech Bóg broni, żeby się taka sprawa miała kiedy wrócić — niech moje wrogi to mają — tylko widzi pan, ja do tego prowadzę, że tu nie można żyć. Na moje sumienie, nie można żyć. Ja cierpiałem, za co? za głupie pół kwarty wódki, Mosiek cierpiał za konia, Boruch jeszcze cierpi za stary połamany srebrny lichtarz, co mu się trafił tanio do kupienia, a teraz, słyszał pan co się w miasteczku stało?
— Cóż?
— Taki kupiec, taka osoba, taki bogacz, Mendel, dostał wyrok do kryminału... Już siedzi. No?
— Ależ człowieku, przecież on sfałszował dokument, podpis obywatela.
— Wiem, ale to nie jest prawda.
— Przecież mu dowiedli...
— Wszystko można dowodzić. Mówią, że on sfałszował, a on się tylko omylił, zamiast co miał podpisać swoje nazwisko, podpisał cudze. Każdy człowiek może zrobić omyłkę.
— Taka omyłka zawsze kryminałem pachnie.
— Ładny zapach, śliczna perfumerya; ja już mam tego pełen nos! Niech pan na to nie rachuje, że będziemy odnawiali kontrakt. Ja nie mam ani trochę chęci.
— To bardzo dobrze, jak ci się podoba.
— Wcale mi się nie podoba.
— Cóż będziesz robił — wyjedziesz?