Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a różnorodnych motywach. Istotnie, co do Berka, od razu wiedziano czego się trzymać, dość było tylko zawołać głośno: „hej waryat!“ a on zaraz się oglądał i wyciągał rękę po datek; na tamtego zaś trzeba było mówić: „panie dobrodzieju“ i w oczy przynajmniej traktować go jako człowieka, posiadającego wszystkie pięć klepek w głowie...
Trzeba przyznać opinii publicznej miasta Piskorzewa, że wydała wyrok po długim namyśle i na podstawie szeregu faktów, z których każdy wzięty oddzielnie był co najmniej dwuznacznym, a wszystkie razem tworzyły istny bigos psychopatyczny, — i wprowadzały inteligencyę piskorzewską w coraz większe zdumienie.
I to bowiem wiedzieć należy, że grupa ludzi, która zawyrokowała o stanie umysłowym pana Dezyderego, składała się wyłącznie z osób inteligentnych. Ciemne pospólstwo miało o tym człowieku zupełnie inne przekonanie.
Kiedy pan Dezydery przybył do Piskorzewa i kupił ładny domek z ogrodem, położony na uboczu, przy samej prawie rogatce, zaczęły się zaraz różne gawędy.
Zdawało się, że w powietrzu unoszą się znaki zapytania i wykrzykniki.
Dla czego kupił? Dla czego w Piskorzewie, a nie gdzieindziej? Dla czego na uboczu, a nie w rynku, lub na pryncypalnej ulicy? Co w tem jest?
I w rzeczy samej cóż to? Ni ztąd ni zowąd zjawia się jegomość jakiś, przyzwoicie ubrany, nie biedny, nabywa dom, sprowadza się i mieszka. Na pozór niby