Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —

płem kółku przyjaciół, zestarzeliśmy się. Może jesteśmy już zbyt zacofani w stosunku do ogólnego postępu, może na wiele rzeczy zapatrujemy się inaczej. Ja młodzież bardzo lubię i chętnie szukam jej towarzystwa. Bardzo to naturalny objaw, mojem zdaniem. Stary weteran schodzi z pola, na którem długie lata krzątał się, walczył, pracował. Zdobył trochę doświadczenia, doznał wielu zewodów, w rezultacie przekonał się, że albo nic na tym świecie nie uczynił, albo bardzo, bardzo niewiele, więc też ciekaw jest, z czem idą młodsi do życiowych bojów, jakie nowe godła pragną na swych sztandarach wypisać. Piękna to rzecz młodość, jej porywy szlachetne, siła, energia, zapał! Otóż cieszę się, że przybywasz pan do naszego grona; znajdziemy nieraz sposobność do rozmowy.
— Z przyjemnością, panie doktorze. Jeżeli tak się stanie, że będę musiał osiąść na wsi, to oczywiście towarzystwo ludzi intelligentnych będzie dla mnie bardzo pożądanem.
Rozmowa stała się ogólną, a prowadził ją stary doktor, opowiadając różne nowinki, dowcipkując.
Jan przypatrywał się sierotom. Były one na pierwszy rzut oka podobne jedna do drugiej: obie jednakowo szczupłe, niewielkiego wzrostu, o drobnych rysach twarzy i dużych, czarnych oczach; przy dłuższej jednak obser-