Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 227 —

o mnie? Donieś, co się dzieje w Królówce, pisz o wszystkiem i o wszystkich. O! gdybyś wiedziała, jak mi smutno bez was, jak spragniony jestem waszego widoku!”
— Widzisz — rzekła Andzia do panny Ludwiki, — jaki on biedny. Czy mogę mu odpisać, że współczujemy?...
— Napisz, napisz koniecznie, bardzo cię o to proszę.
— Że wszyscy, bez wyjątku?
— A któżby miał wyjątek stanowić?! Napisz zresztą, jak uważasz, ale uczyń to jak najprędzej, dziś, zaraz. Biedny pan Jan, jakże mi go żal serdecznie! Traci tak zacnego, ukochanego opiekuna, to tak, jakby ojca tracił — dodała ze łzami w oczach. — Rozumiem ja to: tak niedawno zostałam sierotą; wiem, jaki to cios bolesny i dotkliwy.
Po tym liście był jeszcze jeden, krótki, lakoniczny, pisany w pośpiechu, donoszący, że wszelka nadzieja stracona, że lada chwila trzeba spodziewać się katastrofy.
We dwa dni później nadeszła depesza.
Pani Justyna, serdecznie przywiązana do brata, była w rozpaczy. Po całych dniach zamknięta w swoim pokoju, oddawała się modlitwie. Andzia płakała ciągle, w Królówce nastała jakby powtórna żałoba.
Jedyną pociechą dla tych kobiet było zebrać się razem; rozmawiały one wówczas