Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 207 —

— Naturalnie, taki amator nie opuściłby stanowiska, i chyba jakaś nader ważna przyczyna...
Do pokoju wszedł nadleśny.
— Panie Szulc — zawołał gospodarz, — czy pan nie widziałeś doktora? Zniknął.
— Odjechał przed dwiema godzinami.
— On odjechał z polowania! To chyba koniec świata!
— Odjechał, proszę pana, rzeczywiście zaraz po pierwszym zakładzie. Przyszedł do mnie, mówiąc, że nader ważny powód zmusza go do natychmiastowego odjazdu.
— Dlaczego pan mi o tem nie dałeś znać?
— Nie chciałem pana niepokoić, a przytem nie było kiedy: musiałem dawać baczenie na wszystko.
Gdy o doktorze mówiono, dojeżdżał on już do miasteczka, a w chwilę później był w domu, wrzucił trochę rzeczy do walizki, posłał na pocztę po konie i pośpieszył na najbliższy pociąg.
Na stacyi kolei spotkał pana Jana.
— Co pan tu robisz? — zapytał.
Młody człowiek sięgnął do kieszeni, wyjął z niej depeszę i, nic nie mówiąc, podał doktorowi.
Telegram był od pani Piotrowej, a brzmiał krótko:
„Przyjeżdżaj natychmiast.”