Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 200 —

gościnność, ładny bal, prowadzący do łóżka lub na cmentarz!
Goście zaczęli się zjeżdżać, pan Topaz wszystkich witał i zapraszał do domku nadleśnego. Dwie stancye na ten cel przygotowano i przystrojono trofeami myśliwskiemi. Wielkie rogi jelenie, głowa dzika z ogromnymi kłami, wypchane jastrzębie i puhacze, broń porozwieszana na ścianach, stanowiły ozdobę tych pokojów.
— Witam pana Seweryna, witam doktora — mówił z uprzejmością gospodarz. — Proszę dalej, pozwólcie. Wkrótce wszyscy się zbiorą i ruszamy.
— Jesteśmy gotowi — odrzekł doktor; — im prędzej, tem lepiej: dzień krótki.
— Doktor zawsze dzielny i zapalony sportsman; skąd pan czerpiesz zdrowie i siły, z jakiej apteki masz te cudowne środki odmładzające?
— Żarty, panie, żarty. Starzy się nie odmładzają, chyba duchem, ciało zaś ulega zwykłym prawom.
— Daj pan doktor pokój ze swemi zwykłemi prawami! To są nieprzyjemne prawa. Ja tej jesieni czułem się bardziej ociężałym i nieswoim; gdyby nie wycieczka na południe, która sprawiła mi trochę rozrywki, gdyby nie pewne ważne interesa pieniężne i... fa-