Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —

czą i powiedz, że tego środka używa królowa angielska, osoba również delikatna, jak ona. Daj jej nawet tłuczonej kredy... uszczęśliwisz kobietę.
— Owszem. Jakież jest jej stanowisko w tym domu?
— Bagatela! Jakie jest jej stanowisko?! Pierwsza osoba po dziedziczce i po Andzi. Rządca, ekonom, co chcesz. Panią Sałacką trzeba szanować, bo to dygnitarz w tej rzeczypospolitej kobiecej. I w gruncie rzeczy dobra babina. Przywiązana, wierna, życzliwa; oczy temu wydrapie, ktoby jej panią chciał skrzywdzić. Od śmierci nieboszczyka Sałackiego, jej męża, to jest od lat osiemnastu, jest ona tu w obowiązku, i trudno sobie wyobrazić, żeby kiedykolwiek miała ten dom opuścić, chociaż regularnie co rok, około Św. Michała, mówi, że od stycznia musi swój los ustalić. I ustala go tak od lat osiemnastu; jestem przekonany, że tylko śmierć rozłączy ją z tym domem. Raz trafił jej się konkurent na seryo, ekonom z sąsiedztwa, przyzwoity człowiek, ale nie chciała. I wiesz, dlaczego?
— Nie podobał jej się.
— Przeciwnie. Przyznawała się, że ma do niego słabość.
— Więc?
— A no widzisz. To było w karnawale, a właśnie w tym czasie Andzia dostała od