Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 179 —

do gabinetu swego jedynaka. Synek pozwolił ojcu wykrzyczeć się dowoli, a potem powiedział spokojnie: kochany ojcze, zawsze mówiłeś, że chcesz mieć ze mnie panicza. Zastosowałem się do twego życzenia i postępuję jak panicz; a niechże mi ojciec pokaże panicza, ma się rozumieć panicza w wyższym stylu, nie zaciągającego długów i nie pozostawiającego ojcu trudu płacenia weksli.
— Biedny stary!
— Ma to, czego pragnął; chciał pańskości i szyku, ma pańskość i szyk. Swoją drogą tłómaczył podobno synowi, że nawet duży majątek może się wyczerpać, gdy kto nieopatrznie rzuca pieniędzmi, i że wierutnem głupstwem jest napychać kieszenie lichwiarzom, gdy można mieć kredyt u rodzonego ojca. Ma się rozumieć kredyt ograniczony, do wysokości jakiegoś x rocznie. Syn wysłuchał uważnie przemówienia ojca, przyznał mu zupełną słuszność, podziękował za kredyt, a na trzeci dzień podniósł z kasy to, co było dla niego przeznaczonem, i wyjechał za granicę.
— Aby roztrwonić.
— Nie; żeby się zabawić i odpocząć.
— Po czemże odpoczywać?
— Alboż ja wiem; dość, że pojechał w tym celu i próbował szczęścia w Monaco.