Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 169 —

Pan Jan przez chwilę bacznie przypatrywał się siostrze; następnie, jakby uderzony jakąś myślą, rzekł:
— Panno Ludwiko, czy pani nie zauważyła, że Andzia dziś bardzo ładnie wygląda?
— Przecież ona zawsze ładna.
— Ale dziś szczególnie, wyjątkowo. Jakie ożywienie na twarzy, jakie rumieńce, jakie oczy!
— Eh, mój kochany, dajże pokój. Nie lubię komplimentów.
— A jaka staranna tualeta!
— Przecież święto.
— No tak, ubierasz się zawsze ładnie, ale dziś wyjątkowo; dziś starałaś się o to, żeby ślicznie wyglądać.
— Moja Ludwisiu — rzekła, śmiejąc się, — co się Jasiowi stało? Uwziął się na to, aby mi dokuczać. Czekam tylko, kiedy powie, żem się dziś umalowała, że jestem ubielona, uróżowana. Czy tak?
— Tego nie powiem; ale żem cię taką jak dziś jeszcze nigdy nie widział, to fakt; staraj się, żebyś zawsze tak wyglądała.
Andzia usiadła nawprost okna, i niby nie patrząc, rzucała jednak spojrzenia na drogę; pan Jan jedno z tych spojrzeń dostrzegł i zawołał:
— Znamy już przyczynę ożywienia mej uroczej siostrzyczki, znamy powód niezwykłej