Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 168 —

— Bynajmniej. Wędrujcie nie tylko wśród zwalisk, ale nawet po obłokach; towarzyszyłabym wam chętnie, gdybym mogła.
— Owszem, zapraszamy.
— Powiedziałam: gdybym mogła; to znaczy, że nie mogę.
— Dlaczego?
— Nie mam skrzydeł, fantazya moja uboga, trzymam się przy ziemi.
— Niech jej pan nie wierzy — odezwała się Ludwika; — ona obmawia się dla żartu.
— Ależ naturalnie, że wierzyć jej nie mogę.
— Nie możesz?
— Tak, kochana Andziu, nie wierzę, a niewiarę tę opieram na dowodach niezbitych.
— Ciekawam.
— Na własnych twoich słowach. Przypomnij sobie, co mówiłaś przed kilkoma miesiącami, kiedy przybyłem w te strony. Co mówiłaś o rozśpiewanych słowikach?
— Pamiętam doskonale, ale i to pamiętam również, że powiedziałam ci wówczas, iż natychmiast spadam z obłoków na ziemię. To właśnie dowodzi, że skrzydła mej fantazyi są bardzo słabe i niezdatne do lotu. I rzeczywiście tak jest.