Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 149 —

— Wiem, wiem; to była właśnie moja myśl. Przyszła mi ona do głowy wówczas, jeżeli sobie przypominasz, na polowaniu, i bardzo się panu Piotrowi podobała, ale teraz zmienia się postać rzeczy. Tak, czy tak, faktem jest, że cały kapitał, jaki twój stryj posiada, jest w tej chwili unieruchomiony.
— Tak; mamy tylko tyle, ile potrzeba na opędzenie bieżących potrzeb dwóch folwarków.
— To jest Krasek i Królówki?
— Tak.
— To niedobrze.
— Dlaczego pan tak mówi?
— Bo będzie trzeba dużo pieniędzy. Przygotuj się na to, panie Janie; kuracya może długo potrwać, a kto wie, czy nie wypadnie wysłać chorego na pewien czas do cieplejszego klimatu. Tak przynajmniej projektowano. Stryj napisze do ciebie, ale trochę później, gdyż zmęczyła go podróż, zdenerwowały badania lekarzy; powinien trochę odpocząć. Zakląłem go na wszystko, aby nie brał pióra do ręki i starał się nie myśleć o interesach. Oponował, gniewał się, ale posłusznym być musi. Miałem zamiar pojechać do ciebie i powiedzieć, jak rzeczy stoją, ale zła droga i znużenie stanęły na przeszkodzie. Zmartwiło mnie to wszystko, jestem nieswój i zmęczony.