Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 129 —

— Nieszczególnie.
— Jakoś to będzie, jakoś to będzie. Znajdziemy sposób.
W gruncie rzeczy starowina, chociaż swego pacyenta i przyjaciela pocieszał, sam był w obawie i, nie dowierzając własnemu doświadczeniu, namówił pana Piotra, aby wezwać jeszcze kogo.
— Ja — mówił — zależałem pole, w moim wieku trudno iść w jednym szeregu z młodymi; dobrze i to, że niezbyt daleko wlokę się za nimi. Poślemy po tamtego, zdolny człowiek. Trzeba to zrobić dla spokojności twej żony, która rozpacza i mnie niezupełnie dowierza; sądzi, że ją łudzę.
— A jeżeli dla jej spokoju to ma być, kochany przyjacielu, to sprowadź choćby dziesięciu, wiesz bowiem, jak mi spokój jej drogi.
Doktor napisał listy zapraszające, sprowadził trzech lekarzy, używających największej wziętości i sławy w okolicy. Stawili się wszyscy na czas oznaczony i orzekli, że zaraz, w danej chwili, niebezpieczeństwo nie grozi, ale trzeba się leczyć gruntownie. Zdecydowali, że pan Piotr, gdy tylko siły odzyska, powinien udać się przynajmniej na dwa miesiące do Warszawy i tam przeprowadzić