Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —

w nie dobre, uczciwe zasady, nauczyła kochać wszystko, co dobre, wzniosłe i szlachetne.
Aczkolwiek dom nie był zamożny i musiano liczyć się z groszem skrupulatnie, jednak drukowane słowo uważano za przedmiot pierwszorzędnej potrzeby, tak jak chleb, woda, powietrze. Wszystko, co mamy najpiękniejszego w zakresie twórczości ducha, było tu znanem, powtarzanem, umianem prawie na pamięć; czego zaś nie posiadał własny zbiorek, dopełniała chętnie uprzejmość Andzi, która, jako zamożniejsza, mogła sobie na większe wydatki pozwalać.
Dzieła dawniejszych mistrzów brano z oszklonych szaf pana Piotra, w których był komplet starannie dobrany. I tak dostawała się do małego domku myśl piękna a poczciwa, padała niby zdrowe ziarno na grunt podatny i żyzny, krzewiła i kwitnęła w czystych, jasnych duszach. Mówiono w tym domu językiem niewyszukanym, prostym a dziwnie pięknym, a jeżeli się w nim kwiatek jaki pokazał, to jakby z lipy czarnoleskiej lub z uroczej doliny Mickiewicza.
I jakoś szczególnie dobrze, szczególnie błogo było młodemu człowiekowi w tym domu i takiego doznawał wrażenia, jak gdyby po długiej nieobecności powrócił do swoich najbliższych, jak gdyby te dziewczęta, a przynajmniej jedną z nich, tę zadumaną, poważniej-