Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 115 —

z córką, i doktor miał się przed kim popisać swoją zdobyczą.
— Jasiu — rzekła pani Justyna, — przyjechałyśmy umyślnie po ciebie. Musisz nam przynajmniej trzy dni poświęcić.
— Owszem, cioteczko, bardzo chętnie.
— Przepraszam, moi kochani — rzekł pan Piotr, — ale odłóżcie to na kiedy indziej.
— A to dlaczego? — zapytała Andzia.
— Dlatego, moja panno, że twój wujaszek jest chory, że szanowny doktor zabrania mu przez kilka dni wychodzić, a tem bardziej wyjeżdżać, więc Jaś musi stryja zastąpić, a nie zapominaj panna, że mamy teraz dwa gospodarstwa: jedno tu, drugie w Królówce, i że o to drugie powinniśmy dbać więcej, aniżeli o swoje własne. Ja muszę tam bywać prawie codzień, musiałbym być tam jutro, a że nie mogę, więc poślę zastępcę, a że nie mam innego i lepszego, więc musi się poświęcić pan Jan. Chyba, że nie podejmie się tej misyi i odmówi.
— Ależ, stryju, proszę tylko o instrukcyę i zaręczam, że wszystko wykonane będzie jak najdokładniej.
— Wobec tego i ja nie nalegam — rzekła pani Justyna, — ale wracając jutro z Królówki, wstąp do nas, Jasiu.
— Bardzo chętnie.