Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —

— Albo widzieć pani nie chce — odparła złośliwa dama, — a jednak cóż prostszego? Krewna nie tytułowałaby go „panem,“ mogła przecież zapytać bez ceremonii: — czy tu mieszka Antoni Jarski?
— Więc on się Jarski nazywa — rzekła pani Zenobia, jakby coś sobie przypominając.
— Czy pani go zna?
— Nie, ale nazwisko obce mi nie jest. Byłam niegdyś w bardzo blizkich stosunkach z panią Michałową Jarską...
— A to prześlicznie, to doskonale! Teraz pewna jestem, że się wszystko wyjaśni i że nareszcie dowiemy się czegoś pewnego o tym kawalerze, który, między nami mówiąc, niewiadomo co za jeden jest... Ci państwo z trzeciego piętra będą bardzo kontenci.
— Przyznam się — rzekła pani Zenobia, — że mnie nic a nic na tem nie zależy, czy będę wiedziała, kto on jest, czy nie...
— A to mnie bardzo dziwi!
— Dlaczego? Co mnie do kogo i co komu do mnie, każdy odpowiada za swoje.
— A proszę pani, tak nie idzie! Jakież znaczenie miałaby opinia, głos ludzi!...
— Zapewne, jeżeli ktoś popełni co złego, ludzie okazują mu niechęć lub pogardę, ale jak w tym wypadku, ja jeszcze nie widzę występnego czynu...