Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —

Pojechał, aby się rozweselić i rozerwać; a wrócił smutny, zgnębiony i przybity, w najgorszem usposobieniu, pełen zniechęcenia i apatyi.
Śliczna rozrywka! A pragnął jej, pożądał, należała mu się najsłuszniej, po dniu pełnym nieprzyjemnych wrażeń.
Niby właściwie dzień ten nie różnił się szczególnie od innych, nie przyniósł nadzwyczajnych wydarzeń, ani niespodzianek, ale względem dni poprzednich był on ową kroplą, przepełniającą naczynie.
Rozpoczął się od awantury w folwarku: ekonom ubliżył klucznicy z powodu pośladu dla kur. Ekonom miał za sobą słuszność, a klucznica panią, sprawa więc nie była do rozstrzygnięcia łatwą. Ekonom w pierwszej instancyi wygrał, lecz gdy się przebudziła ostatnia instancya, to jest pani, przegrał znowu sromotnie, a że wyrok ogłosiła sama strona wygrywająca, więc miał nieborak co słuchać.
Tegoż dnia była szkoda w lesie, sprawa w sądzie gminnym, parobek okulawił konia, a chłopak od trzody palił papierosa w chlewie i o mało całego folwarku z dymem nie puścił; wreszcie około godziny drugiej po południu powrócił z miasta pachciarz wysłany na zwiady, i przywiózł wiadomość, że wszyscy co najwspanialsi kupcy zbożowi i zarazem najwięksi ryzykanci, mają do żyta obrzydzenie, do pszenicy wstręt, a jeżeli patrzą jeszcze na owies, to więcej przez delikatność dla szlachty, aniżeli przez wzgląd na własny interes.