Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —

dziedzic, przyniósł ojcu wina i opowiadał, że teraz są na świecie takie nogi drewniane na spężynach, co same chodzą jak żywe — i obiecywał, że ojcu niezawodnie taką kupi.
Nie kupił jednak, choć chciał szczerze, choć tak bardzo lubił mego ojca...
Zdaje mi się, że coś przez dwa dni było trochę raźniej i spokojniej w domu. Matka co wieczór modliła się gogąco i mnie kazała Boga prosić o zdrowie dla ojca; miała jakąś nadzieję. Ale trzeciego dnia zrobiło się gorzej — posłali zaraz po doktora. Doktór przyjechał i powiedział matce, że wszystko przepadło... Coś złego przyplątało się, ojciec stracił przytomność. Posłali po księdza, a w nocy matka przybiegła do mnie, zaczęła mnie całować i, płacząc okropnie, powtarzała tylko:
— Oj, sieroto moja, sieroto!
Choć byłem mały, wiedziałem, co znaczy sierota, i zmiarkowałem, że już nie mam ojca.
Na trzeci dzień potym byliśmy w kościele — ojciec leżał na katafalku, w czarnej trumnie: matka płakała strasznie,