Strona:Klemens Junosza - Z księgi cudów Franciszka Kostrzewskiego.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A niechże cię licho! rzecze,
Com zawinił ci, człowiecze,
Żeś mnie wsadził tam?
Teraz każdy tu w powiecie
Będzie wołał: patrzcie przecie,
To sknera ten sam!!

Długo, długo, chodził stary
Bledszy od śmiertelnej mary,
Skrobał łysy łeb...
Wreszcie rzucił okiem wkoło,
I stuknąwszy palcem w czoło,
Krzyknął — a tom kiep!!...

Wszak mam sposób niezawodny,
By opinji wrażeń głodnej
Zamknąć usta wnet!!!
I nim jeszcze weszło słońce,
Do sąsiadów liczne gońce
Porozsyłał het!..

Zrobiło się larum wszędzie..
Każdy pytał, co to będzie?
Jakiż się stał cud?...
A nasz sknera, jakby inny,
Stał uprzejmy i gościnny
W progu swoich wrót.

— Człowiek, mówił, sam tu siedzi —
Chodźcież, bracia i sąsiedzi,
Zabawimy się...