Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Jacek.

Juści nie co... Już mi to dziedzic dokumentnie przetłómaczył, to ja wiem.

Uszer.

Trzysta rubli... trzysta rubli — to ładny prezent jest... śliczny podarunek!

Katarzyna.

Nie wolno to mu?

Uszer.

Dlaczego nie? Owszem, jabym się cieszył, żeby on dziedziczowi dziesięć takich koni podarował; a jeszczebym bardziej się cieszył, żeby mu kilka tysięcy dał.

Katarzyna.

A może da, jak mu ochota przyjdzie.

Uszer.

No, no... ochota jemu może przyjść, ale skądby do niego takie pieniądze przyszły?

Jacek.

Patrzcie-no, Uszer — jakieścić żydy tu jadą.

Katarzyna (do Jacka).

Pożyw się jeszcze, Jacusiu, jeno żywo; ja tu przyjdę do ciebie (wychodzi).

SCENA IV.
Uszer, Jacek, później Plajterman, Berek, Lejbuś.
Uszer.

Gdzie ty, Jacek, widzisz żydów?

Jacek.

Toć jadą na furze we trzech — o, tam... No, widzi Uszer?...