Strona:Klemens Junosza - Wieczór tańcujący.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyobraź sobie, przysłać swą podobiznę naturalnej wielkości z teką, odlaną z bronzu i ważącą trzydzieści ośm pudów, i cztery funty. Czyż to nie jasne?!
Mania podobała się jakiemuś mechanikowi czy maszyniście z kolei, chciałabym żeby zaczął bywać, właśnie dla naszej Manieczki byłby najodpowiedniejszym maszynista, a dla Józi może się jeszcze co trafić. W obec tak wielkich pokus, nie możesz postąpić inaczej, tylko biegniesz do miasta, pożyczasz pieniędzy, robisz sprawunki, wołasz trzydziestu pięciu posłańców, rozsyłasz bilety, i na drugą sobotę po Trzech królach otwierasz szeroko drzwi rzęsiście oświetlonego salonu.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zapoznany genjusz, za umiarkowane wynagrodzenie, podjął się rozbijać przez noc całą twój fortepian w połowie zapłacony dopiero.
Kanapa ugina się pod ciężarem czterech matek, które niebo obdarzyło córami brzydkiemi jak... jak wszystkie grzechy śmiertelne — spoglądasz na nie i uśmiechasz się z zadowoleniem; widzisz w tem bowiem, dyplomację małżonki twej, która wie kogo ma zaprosić, aby córki wasze były królowemi zebrania. Jaśnieją też one wdziękiem niezaprzeczonym, a spojrzawszy na wydekoltowaną Manię, nabierzesz dobrego wyobrażenia o maszyniście i jesteś prawie pewny, że ten młody człowiek mający do czynienia z parą i węglami, dalekim jest od wszelkich idealnych pojęć, i że szuka ideału piękności fundamentalnej.
Rekursowicz ma niekłamaną ochotę zasiąść do wista, przeszkadzasz temu jak możesz, i nareszcie widzisz z pociechą, że obrońca uciśnionych wdów i sierot zbliża się do Frani.
Genjusz bębni walca, nad pięknym Dunajem, siedmiu młodzików których zaliczasz do rodzaju nijakiego, ponieważ mają po 310 rubli rocznie, tańczą na zabój, a Rekursowicz wyprostowany jak świeca, ciągle rozmawia z Franią.
Radość napełniła twe rodzicielskie serce, jesteś pewny że oświadcza się kochanej Franulce, nie wątpisz że teka z którą młody sługa Temidy nie rozłącza się nigdy, zostanie szacownym nabytkiem twej rodziny, że te wąsy z pod których zdają się wychodzić słowa miłości gwałtownej, dotkną z uszanowaniem twego teściowskiego ramienia....
Jednak ciekawy jesteś, co on jej prawi tak długo — zbliżasz się grzecznie i pytasz.
— O czemże szanowny mecenas rozmawia z Franulką.
— Właśnie panie dobrodzieju, tłumaczyłem pannie Franciszce, co to są sprawy possesoryjne..
Jesteś zły i przypuszczasz, że on cały wieczór poświęci na ten wykład, a o swoich uczuciach nic a nic nie powie, chcesz przeszkodzić temu i wtrącasz się do rozmowy, tymczasem słyszysz straszny łoskot za sobą:
— Mazur! mazur! wołają i widzisz jak maszynista sunie z Manią w pierwszą parę wybijając tak straszliwe hołubce, jakich zapewne nigdy jeszcze nie słyszano na linii Warszawsko-Wiedeńskiej i Warszawsko-Bydgowskiej.
Naturalnie że nie słyszano, gdyż maszynista był z drogi Terespolskiej.
Godzina druga — masz prosić do kolacji, aliści spostrzegasz, że maszynista Mani nie odstępuje.
Udajesz iż zapalasz cygaro i zbliżywszy się ku nim nieznacznie, słyszysz.
— Widzi pani, o 7-ej minut 32 jadę z bomblem do Brześcia, wracam sznelcugiem na Pragę o 1 m: 12 w południe, prześpię się do 2 m: 59, tobym