Strona:Klemens Junosza - Przerwana korespondencja.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lepszym romansie angielskim znajdzie gotową receptę. Żegnam pana...
Wieszcz skinął mi głową i odszedł. Zwróciłem się jeszcze z zapytaniem do jednego jegomości. Człowiek to bez zaprzeczenia poważny i rozsądny, ma dwie fabryki i słynie w mieście jako bardzo czynny i energiczny przemysłowiec. Jedno mu tylko można zarzucić, a mianowicie, że jest trochę szorstki i do pewnego stopnia lekceważy formy światowe... przedstawiłem mu sprawę w krótkości.
Wysłuchał, machnął ręką i powiedział... Co powiedział wolę zachować przy sobie. Ci ludzie czynu, szczycący się narobionemi rękami, mają oryginalne swoje poglądy.
Jeszcze jedno słówko. Zaczepi ono o przeszłość.
Wszak nie zapomniałaś pani jeszcze swego dawnego otoczenia, zwłaszcza z czasów pobytu na wsi w Górce? Wiem, że lubiła pani prostych ludzi, chętnie rozmawiała z wieśniakami, a małe, pyzate, jasnowłose dzieci chłopskie miały w pani szczególną protektorkę. Bywam tam niekiedy, więc mogę jakąś nowinką ztamtąd służyć. Zapewne pamięta pani tę ładną Marysię, co miała takie duże modre oczy i ogromne warkocze barwy lnu, tę, której portrecik robiła pani pastelami? Jestem pewny, że ją pani pamięta.
Otóż ta Marysia poszła za mąż w parę miesięcy po pani wyjeździe. Chłopskie dziecko, za chłopa wyszła... Mają chatkę nad wodą i zdaje się cztery morgi gruntu... Obszar aż za wielki do krokieta, ale nieco za szczupły na gospodarstwo. Mąż Marynki konia trzyma i furmankami zarabia, ona pracuje w polu, w ogrodzie, niańczy dzieci, których ma już dwoje, przędzie, bieli płótno, jak zwyczajna babina. Ładna jest jak dawniej, jej mąż także przystojny chłop. Czy się kochają nie wiem, ale zdaje się, że tak, bo nie kłócą się z sobą i nie słyszałem, żeby sie kiedy pobili... Klęski ich omijają,