Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzekł Mordko, ja też potrzebuję cokolwiek spać, chociaż czasem.
— Tak długo?
— Troszeczka dłużej niż zwyczajna, nie przymierzając kura. Wczoraj przed samym północkiem przyjechałem do domu, a za nim usnąłem zeszło ze dwie godziny. Słyszałem jak Michał przywiózł tego warszawskiego pana, jak odjeżdżał do stajni; widziałem, że we dworze świeci się bardzo długo. Teraz niech pan sam zmiarkuje, co moje spanie warto?
— A dokąd Mordko jeździł wczoraj?
— Byłem w Osinach. Z tamtejszym pachciarzem miewam czasem różne drobne interesa do współki. Wiadomo panu, że w naszym biednym stanie, ztąd się trochę złapie, ztąd trochę, aby żyć.
— Cóż tam słychać?
— Gdzie?
— W Osinach.
— Urodzaj mają bardzo ładny. I na dworskiem i na chłopskich polach zboże śliczne, bez żadnego feleru. Dawno nie widzieliśmy takiego zboża.
— A cóż we dworze?
— Albo ja wiem.
— Przecież.
— Gadanie różne jest, ale czy w tem