Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szczegóły dokładnie. Drzwi były uchylone, pas światła rysował się na posadzce, na ścianie i na suficie, zegar wybił dwunastą, a później kwadrans i znów dwa kwadranse. Ciotka siedziała przy stole, na fotelu, gdzie siaduje zwykle, przez uchylone drzwi widział rąbek popielatej sukni; pan Aleksander zajmował miejsce po drugiej stronie stołu na wprost ciotki i rozmawiał z nią. — Tak to była rzeczywistość, a nie złudzenie, to była prawda.
Piękny gmach marzeń zawalił się i roz padł w gruzy, słodkie złudzenia zostały rozwiane, niby mgła pod silnem tchnieniem wiatru, wszystko skończyło się i przepadło.
Pan Bolesław postanowił jeszcze przed południem być w Osinach: pojedzie, zamówi się o byle o co, wynajdzie jakikolwiek pozór, dajmy na to kupić kilka korcy nowej odmiany żyta, z którego słynie gospodarstwo pana Edwarda. Pojedzie, chociaż właściwie po co? A po co pogorzelec chodzi na zgliszcza swego domostwa?
Pojedzie.
Wyszedł na folwark jeszcze wcześniej niż zwykle, posłał po Mordkę. Zaspany pachciarz przywlókł się, przecierając oczy.
— Doczekać się ciebie nie mogę, rzekł pan Bolesław z niechęcią.
— Za przeproszeniem pana dziedzica, od-