Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jest chwilowe i że po krótkim wypoczynku przejdzie. Jednak odbijało się ono na jego twarzy; oczy podkrążone miał, cerę bladą, na skroniach rysowały się zmarszczki.
Nie uszło to uwagi ciotki Petroneli, która miała wzrok bardzo bystry. Jednego dnia rzekła do niego:
— Słuchaj-no, Bolciu, ty jesteś bardzo mizerny.
— Zdaje się cioteczce.
— Wyglądasz tak, jak gdyby cię kto w occie wymoczył, tobie coś jest.
— Zapewniam ciocię, że nic mi nie dolega.
Pani Petronela wzięła siostrzeńca za rękę, zaprowadziła do okna i postawiła tak, że światło padało mu w prost na twarz. Popatrzywszy na niego przez chwilę, rzekła stanowczym głosem.
— Jesteś chory.
— Ale...
— Ja się na tem znam lepiej niż ty, muszę cię ratować. To mój obowiązek. Nie powiedzą ludzie, żem cię zostawiła bez opieki i pomocy. I ty zresztą wiedz o tem, że na to ciotka jest ciotką, żeby była ciotką, to znaczy, żeby strzegła od nieszczęść lekkomyślnych siostrzeńców. Nie pozwolę zwłóczyć ani jednej chwili... — Pójdziesz zaraz do łóżka, napijesz się ziółek, na obiad dosta-