Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mordkę, co miał podpisać to podpisał, co wziąć, to wziął i nie dawszy nawet dobrze wytchnąć koniowi, wskakiwał na siodło i galopem pędził ku Rudawce.
Finansiści kręcili na to głowami i przybył im nowy temat do długich i bardzo zajmujących dysput, nowe spostrzeżenie, nad którem warto się zastanowić. Szlachcic nie mający czasu! Dotychczas taki okaz nie istniał, teraz zaczyna wchodzić w modę i może mieć wcale niepożądane następstwa. Ludzie obdarzeni bystrym wzrokiem i zdolnością konbinowania potrafią z takiego objawu snuć bardzo ciekawe przypuszczenia i wnioski.
Snuli też, a pan Bolesław przynaglał konia do biegu, spieszył się, żeby być co prędzej w Rudawce, zajrzeć do robotników, wydać dyspozycye i zająć się gościem.
W taki sposób schodził dzień za dniem, folwark, gość, znów folwark, znów gość, ale folwark wymagał bardzo wczesnego wstawania, a gościowi trzeba było asystować do późnej nocy, ztąd też pan Bolesław czuł się fatalnie zmęczonym. Rano ledwie mógł się podnieść z łóżka, wieczorem czynił nadludzkie wysiłki, aby dotrzymać towarzystwa koledze i nie zasnąć na krześle. Nie dawał się jednak, nie chciał się przyznać, że w samym początku powtórnego życia już czuje takie zmęczenie i brak sił. Nie wątpił, że to