— Rzeczywiście w zimie miewa tę przyjemność bardzo rzadko, ale mogą panowie wyobrazić sobie do jakiej wprawy w swej specyalności dochodzi.
— Spodziewam się.
— I dużo tam macie takich specyalistów w Warszawie?
— Jest kilku.
— Nie zazdroszczę, panie dobrodzieju, nie zazdroszczę, odezwał się gruby jegomość, grać lubię, czasem zasiedzę się przy stoliku do późna, ale żebym miał wszystkie noce w taki sposób przepędzać, kłaniam uniżenie. Człowiek powinien żyć jak człowiek; w dzień krzątać się i pracować, w nocy spać; tylko sowy i nietoperze urządzają się inaczej. Ja, panie dobrodzieju, posiadam niedaleko ztąd folwark. Nie wiem czy pan masz pojecie jaka to jest rozkosz.
— Owszem, od kilku dni jestem gościem pana Bolesława w Rudawce, a życie wiejskie bardzo mi się podoba...
— To dowodzi, że kochany pan Bolesław pokazuje panu jedynie piękne strony sielanki, ukrywając starannie to, co może od niej odstraszać.
— O ile mogę sądzić, jest on ze mną dość szczery.
— Każdy ma swój system, panie dobrodzie-
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/77
Wygląd
Ta strona została skorygowana.