niego, już jest blizko, tymczasem ledwie dostrzegalny znak z kanapy, jakieś wejrzenie, ruch głowy i motyl zrywa się i znika z przed zachwyconego wzroku chłopca.
Zdarzyło się kilkakrotnie, że pan Bolesław znalazł się chwilowo obok panny Michaliny, z którą tak pragnął dłużej porozmawiać, której tak wiele miał do powiedzenia, znalazł się i oprócz kilku banalnych frazesów nie wypowiedział nic więcej. Nie udawało mu się, nie wiodło, może dla tego, że chciał myśl swoją odziać w piękną szatę poetycznych słów, może dla tego, że chciał właściwą treść poprzedzić pewnego rodzaju przedmową, która usposobiła by przychylnie uroczą słuchaczkę, może wreszcie z tego powodu, że się bał. Faktycznie bał się, jak żak wywołany do lekcyi, a nie umiejący jej dobrze. Bał się i nie mógł zdać sobie sprawy, zkąd ta obawa pochodzi. Niegdyś przecie w towarzystwie kobiet czuł się zupełnie swobodnym, teraz w obec panny Michaliny jest tak skrępowany i nieśmiały, że trzech zliczyć nie umie. Zastanawiając się nad tym objawem, posmutniał i stracił humor, na zapytania odpowiadał półsłówkami, w ogólnej rozmowie prawie że nie przyjmował udziału. Czuł, że w takiej chwili przydałaby mu się bardzo pomoc przyjaciela, ten jednak uwięziony
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/74
Wygląd
Ta strona została skorygowana.