Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

duży dziedziniec, za nim ogród, opodal zabudowania gospodarskie, jak to na wsi.
— A o ludziach nic mi nie powiesz?
To
przecież najciekawsza i najważniejsza dla mnie informacya. Niech wiem w czyim domu będę, co mam o jego mieszkańcach myśleć.
— Masz dobrze myśleć, kochany Olesiu, skoro ja cię wiozę...
— Niewątpliwie, ale...
— A więc powiem ci w krótkości, pan Edward szlachcic swego chowu, jak to mówią, nie filozof i nie uczony, ale dobry gospodarz i ma tak zwany chłopski rozum. Zabiegły, oszczędny, ale nie skąpy, umie rachować i dzięki temu nie tylko nie męczy się w długach, jak inni, ale podobno ma trochę uskładanego grosza. W naszych stosunkach to fenomen. Pani Edwardowa, również dobra kobieta, dawniej miała trochę pańskich fumów, ale małżonek demokrata z zasady, jakoś ją z tego uleczył. Pan Leon, syn ich, niedawno skończył nauki i dopiero od roku jest w domu, pomaga ojcu w gospodarstwie, i z czasem obejmie Osiny na siebie, jeżeli nie zajdzie jaka nieprzewidziana okoliczność.
— A cóż by?
— No, może się ożenić i wejść w majątek żony. Dla czego nie. Chłopiec gładki, wykształcony, łatwo partyję znajdzie, zwła-