— A tu cię czekałem! Marzysz o ożenieniu się?
— Istotnie.
— Nie zapóźno to trochę?
— Nie sądzę, znacznie starsi odemnie żenią się.
— I masz już upatrzoną przyszłą towarzyszkę życia?
— Mam. Jutro, lub pojutrze poznasz ją. Niedaleko ztąd mieszkają jej rodzice.
— Szczególna rzecz, że się tak prędko zakochałeś.
— Czym się zakochał — nie wiem, ale bardzo ją lubię i bardzo mi się podoba...
Niech ci się nie zdaje, że to nowa znajomość; od wielu lat bywam w Osinach, a pannę pamiętam, gdy jeszcze w krótkich sukienkach chodziła. Nieraz przychodziło mi na myśl starać się o nią.
— A cóż ci przeszkadzało?
— Wtenczas było co innego, a teraz jest znowuż co innego. Wówczas myśli tego rodzaju były daleko odemnie, obecnie zaś widzę przed sobą jasno cel, do którego dążyć powinienem.
Księżyc bladł i niknął w białych obłoczkach, gwiazdy pochowały się na niebie.
Pan Bolesław rzekł do swego gościa.
— Chodź do pokoju, dzień blizki, zasło-
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/57
Wygląd
Ta strona została skorygowana.