Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dał, że to wszystko plotki i fałsz, złe języki, zazdrość ludzka.
— Myślisz, żem nie mówił. Mówiłem z początku, ale zobaczywszy, że się to wszystko na nic nie zda, powiedziałem mu słowa prawdy: że porządny oficyalista zawsze miejsce znajdzie i nie tylko w takiej głupiej Rudawce, ale w znacznych dobrach, gdzie jest robić czem, na czem i koło czego... Co on mi będzie wydziwiał?! Taki ja sobie dobry pan Kulbacki, jak i on pan Michalski. W końcu splunąłem, trzasnąłem drzwiami i poszedłem. Niech go marność!
— Józiu, Józiu, rzekła żona, tyś nie dobrze zrobił. Zasiedzieliśmy się tu, zagospodarowali i trochę w pierze porośli — zawszeć i źrebica jest i trzy krówki ładne i dwa wieprzaki i drób. — Gdzie indziej nie pozwolą tyle chować.
— O, akurat! będę o pozwolenie kogo prosił!
— A jakże?
— Moja kochana, bez grosza nie jesteśmy, albo to koniecznie trzeba się za służbą oglądać: Dzierżawkę weźmiemy.
— Masz tyle?
— A cóż to, nie pracowałem, nie zabiegałem, nie odejmowałem sobie od ust?! Dziedzic powiada, żeśmy go kradli na wszy-