Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obiad był gotów, pani Kulbacka postawiła na stole misę kapuśniaku i drugą kartofli. Przez chwilę panowało milczenie, Kulbacki wzmacniał nadwątlone siły, kobieta zaś przeczuwając, że coś niedobrego się stało, nie mogła jeść, tylko niespokojnym, pytającym wzrokiem wpatrywała się w twarz swego małżonka.
— Nareszcie pan Kulbacki położył łyżkę, obtarł spocone czoło i rzekł.
— Teraz ci Kasiu powiem... Nie mamy już co robić w Rudawce.
— O mój Boże, cóż będzie?
— A no, przedewszystkiem pójdę spać, żeby ze mnie doreszty zmartwienie wyszło.
— I będziesz mógł usnąć nie wiedząc co cię czeka, gdzie się podziejesz?
— Ma się rozumieć... Kiedyż mam spać, jeżeli nie teraz, jak obowiązku nie mam? Powiedział, że jestem próżniak, pijak, że go okradam, że znajdzie sobie innego człowieka.
— Takto powiedział?
Jesze więcej.
— A ty?
— A ja mu w dubelt tyle.
— Bój się Boga, człowieku, trzeba było w pokorę, tłómaczyć się, że mu ktoś naga-