Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbudził się drzemiący bohater i napełnił ją wielką siłą.
Abuś uderzył pięścią o stół z całej mocy i zawołał:
— Nie chcę nie będę zgadywał!
Ból przywołał go do przytomności, przerwał bieg przykrych myśli, sprowadził Abusia na ziemię.
Pierwsze blaski dnia letniego wpadały do stancyi przez małe szybki zielone; wietrzyk przez niedomknięte okno wpadając, poruszał perkalową firankę; muchy przebudziły się i szukały pożywienia na stole; na nierównym bruku miasteczka turkotał wóz chłopski
— Ach! więc to tylko był sen przykry, zmora trapiąca zmęczony wczorajszemi pytaniami umysł!
Abuś odetchnął i doznał takiego wrażenie, jak gdyby wielki, a ciężki kamień stoczył się z jego grzbietu.
Miał słodkie poczucie swobody i lekkości; zerwał się na równe nogi, umył twarz i ręce, wyjął z szafy worek z przyborami do modlitwy i wyszedł na ulicę.
A właśnie w tej samej chwili od synagogi szedł szkolnik i trzykrotnie uderzał w okiennice zakrzywionym kijem, aby budzić ze snu obywateli i przypominać im zasadę, że dzień należy od modlitwy zaczynać.