Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakich?
— Do wyjazdu, choćby parę tymczasem i jednego pod wierzch...
— I to może być. Wszystko może być, co tylko potrzeba. Od tego moja głowa. Jak ja powiem, że będzie, to choćby ta rzecz wcale nie była, też musi być. Wielmożny pan mnie zna.
— Oczywiście, że znam, — zabierz że te listy i jedź — to pierwsza rzecz, o innych interesach będziemy mówili wieczorem. Nie zapomnij tylko o listach, są one bowiem ważne.
— Za pozwoleniem, pana, chciałem o coś zapytać.
— No?
— Gdzie wielmożny pan był i dla czego w panu taka odmiana jest?
— Nie ma o czem mówić... Byłem w Warszawie, chorowałem ciężko.
— Chorował pan?
— Tak. Jedną nogą byłem już na tamtym świecie.
— Aj waj. Niech nasze wrogi.
— No, ale jakoś wygrzebałem się. Naturalnie, że po takich przejściach musiałem się trochę zmienić. Nie ma w tem żadnego cudu, ani nadzwyczajności.