Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

brodzieju! nie ten bogacz, co jest bogacz, ale ten, który mało potrzebuje.
— Śliczne zdanie, panie Wajsfisz, godne człowieka myślącego, za jakiego pana zawsze uważałem. Więc o cenie srebra nie dowiem się od pana nic?
— Znowu srebro! Przepraszam, ale ja mam chęć zapytać pana wprost, co pan chce?
— Nic, zapytuję tylko, sądząc, że mi pan takiej drobnej informacyi nie zechce odmówić.
— Owszem, ale ja nie wiem. Ja to tylko wiem, że nic nie wiem.
— Nie, to nie. Ja przecież nie nalegam, wiesz pan to dobrze, nie wiesz, to drugie dobrze.
— Moje uszanowanie panu.
— Do widzenia, do miłego widzenia, kochany panie Wajsfisz, mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy i pogawędzimy.
— Obyś ty spotkał anioła śmierci w skróconym terminie! mruknął Abuś i co rychlej wpadł do izby dzierżawcy rogatkowego.
Tam nie pozdrowiwszy nawet gospodarza, ani jego małżonki, usiadł na pierwszym-lepszym stołku i oddychał ciężko, ocierając pot z czoła.
— Zmęczyliście się, Abuś? zapytał Abram.
— Bardzo.. Ciężko mi.