Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zobaczymy później. Co słychać w okolicy?
— Stara bieda, nie ma żadnej nowości. Zboże zawsze jednakowo, wełna wielmożny pan wie. Pewnie Kulbacki pisał, że musieliśmy sprzedać taniej niż zeszłego roku.
— Jednak w Warszawie stała drożej.
— Co wielmożny pan równa!! Warszawa co inszego, nasze miasto co innego. Niech pan na przyszły rok posyła do Warszawy. Owszem, ja nie będę miał przynajmniej zmartwienia.. Czy to łatwo sprzedać wełnę? Wcale nie łatwo. Zdrowie można stracić.
— Mniejsza o to, stało się już. Słuchaj no Mordku.
— Co wielmożny pan każe?
— Czy nie miałeś jakich wiadomości z Osin?
— Widziałem pachciarza tamtejszego temu tydzień... Spotkałem też i państwa z Osin, jechali do kolei. Pan, pani, panicz i panienka. Cała familia. Jechali dużą bryczką w cztery konie. Aj, jakie konie, bardzo ładne konie mają.
— Dawno to było?
— Temu tydzień.
— To zapewne już wrócili?
— Nie wiem, ale wiedzieć mogę, choćby dziś. Zapytam w mieście...
— Dobrze. Mnie potrzeba koni.