Przyjechał doktór i powiada, że tylko przestrach, trochę przeziębienia. Wyleżeć się, wypocząć i będzie dobrze.
Tymczasem mój dziedzic koni do kolei zażądał.
— Tu, mówi, leczyć się nie chcę, mam już dość, wracam do Warszawy, a pan, panie Kąkolski czekaj na instrukcye odemnie.
Ledwie go namówiłem na kilka szklanek herbaty.
O świtaniu wyjechał i już go nigdy w życiu nie widziałem.
Po upływie tygodnia otrzymałem taką depeszę: «Projekt zmieniłem — majątek sprzedamy, roboty wszystkie wstrzymać.
Tegoż dnia przyjechał pan Kajetan ze swoim bratem stryjecznym Adamem.
Ucieszyłem się niezmiernie, ujrzawszy dawnego chlebodawcę.
Pan do nas z powrotem!? zawołałem.
— Nie, mój drogi, ja tylko towarzyszę bratu memu, panu Adamowi. On nabył Podgorzałkę od panów Fajnmacherów i chce tu pracować. Spodziewam się mój Kąkolski kochany, że teraz przez długi czas, a może i na zawsze nie będziesz myślał o szukaniu nowego obowiązku.
W trzech słowach zgodziliśmy się z panem Adamem i pozostałem na starych śmieciach, jak to mówią.
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/207
Wygląd
Ta strona została skorygowana.