Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale fornal nie stacił przytomności. Chwycił tego człowieka obydwoma rękami, wywlókł z łodzi i przyciągnął do brzegu. Karbowy poświecił mu w oczy latarnią, osłupieliśmy, to był dziedzic.
Zemdlał, czy raniony był na razie nie mogliśmy zmiarkować, głowę zwiesił istny trup. Zanieśliśmy go do pokoju na łóżko.
Nadeszła moja żona i przy pomocy gospodyni zaczęliśmy go cucić. Oczywiście nie żałowałem zimnej wody, a swoją drogą kazałem natychmiast zaprządz konie i gnać co wyskoczy po doktora.
Przyszedł do siebie.. opowiadał, że kiedy już miał zasypiał jacyś pedejrzani ludzie zbliżyli się do okna. Że jest człowiek odważny, a rewolwer przy sobie zawsze nosi, poczęstował ich kulami i pewny jest, że kilka trupów położył, a że z drugiej strony nie chciał się narażać i zręcznie uciekł do ogrodu — przesunął się między krzakami, dopadł do łódki odczepił ją od brzegu i pchnął na wodę. Wyciągnięty na dnie łodzi czuł się bezpiecznym, ale i tam go mordercy znaleźli. Kazał mi natychmiast dać znać do władzy, żądać sledstwa — oczywiście dałem znać nazajutrz, śledzili lecz nic nie znaleźli, bo nikt nie napadał, tak tylko przywidzenie ze snu.