Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Melduję panu dziedzicowi, że wszystko w folwarku po staremu. Siano zebrane, żniwa rozpoczęte, rachunki w porządku, a w kasie mamy sto czternaście rubli.
— Gdzie pan masz sto czternaście rubli?
— W kasie, panie...
— Ładna kasa. Pan to nazywasz kasą!
Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż pan dziedzic zwrócił uwagę na fornalki, zwożące zboże do stodoły. Przytknął szkiełko do oka i jak gdyby kończąc myśl o kasie, zapytał w dalszym ciągu wskazując na fury.
— A te zwierzęta zapewne nazywasz pan końmi.
Zrobiłem wielkie oczy.
— Jakże je mam nazywać? Juścić konie, to konie.
— Ha! ha! to konie: po ile za grosz takich folblutów.
— Wolno panu żartować, ale konie to bardzo dobre, prawie wszystkie swego chowu, kupionych nie wiele. Koń w konia wart ośmdziesiąt do stu rubli.
— To je pan sprzedaj, choćby dziś.
— Czyżby panu dziedzicowi tak bardzo pieniędzy było trzeba. Jeżeli tak, to przecież mamy zboże w spichrzu.
Zaczerwienił się z gniewu.
— Panie rządco, rzekł, wiedz pan o tem