Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na drobne kawałeczki podarte papiery i segregować je na biurku. Szare, bibulaste skrawki nie zawierały w sobie nic zajmującego, szczątki wezwań do sądu, druki zepsute, bilety wizytowe, nareszcie znowuż okrzyk tryumfu wydobył się z piersi pani Adeli.
— Mamy nowe ślady, zawołała. Tak mamy! Wiadomem już jest imię tej pani: Malwina. Przypomnij sobie dobrze czy wśród znajomych ci osób nie nosi która tego imienia.
— Ależ tak, kuzynka Mieczysława, śliczna brunetka, podobno niegdyś był nią zajęty i miał się z nią żenić.
— Bez wątpienia ta sama! Stara miłość nie rdzewieje. Ta pani jest mężatką.
— Od dwóch lat.
— No to powinszować szczęśliwemu małżonkowi, spojrzyj na ten kawałeczek papieru, znowuż to samo «las nad rzyką» a fe! To jakaś osoba bez wykształcenia, pisze jak kucharka.
— Nie może być. Skończyła świetnie pensyę.
— A jednak patrz: «nad rzyką», a tu podpis «Malwina». Czy znasz charakter pisma kuzynki twego męża.
— Nie, nie widziałem nigdy jej pisma.
— Szkoda, ale to zresztą wszystko jedno, jest dowód, jest własnoręczny podpis. Będą