Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oku. Przyjdź kochana koniecznie. Twój zawsze wierny.

Mieczysław».

A co Walerciu! Oni są zawsze wierni! aniołki kochane! No cóż? Czy przekonałam cię nareszcie.
— Boże! Boże! Co robić? Czy ja spodziewałam się tego ciosu. On mój Miecio, taki dobry, kochający. Nie, Adelciu, ja tego nie przeżyję, skończę samobójstwem, otruję się, lub wyskoczę przez okno.
— Tego nie zrobisz. Zabijać się dla takich potworów!? Nie! Zbierzesz dowody, wyjedziesz do rodziców i rozpoczniesz sprawę rozwodową. On przyjdzie do ciebie, będzie się tłómaczył, usprawiedliwiał, wykręcał, ale to nic nie pomoże, choćby nawet płakał, do nóg padał, ty będziesz niewzruszona jak głaz. Trzeba tych panów uczyć rozumu. Nie trać tylko ducha, bądź mężna, zachowaj krew zimną i zbieraj dowody.
— Zkąd? gdzie?
— Ja ci pomogę. Szukajmy dalej. Kosz do papierów miewa także swoje tajemnice, a właśnie dostrzegam w nim podarte papierki. Czy pozwolisz, abym je przejrzała.
— Pani Walerya nie mogła odpowiedzieć, skinęła głową na znak przyzwolenia. Młoda wdówka z oczami zaiskrzonemi, z ciekawością niezmierną zajrzała w głąb kosza, a następnie zaczęła wydobywać z niego różne