Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdyby ci teraz przejść po wązkiej kładce nad wodą... skąpałbyś się niezawodnie.
— Wolno wielmożnemu panu przy dobrem zdrowiu żartować z biednego człowieka, ale od żartów do sprawiedliwości kawał drogi i niech spuchnę, jeżeli kłamię, że dziś jeszcze ani kropli, nie tylko jakiego trunku, ale nawet czystej wody w ustach nie miałem.
— No, no; znam ja się na tych kroplach i wiem, że je kwartami mierzyć można. Korzystacie z mojej nieobecności, aby próżnować i brać pieniądze darmo. Gospodarstwo zaniedbane, nieład, ludzie rozpuszczeni, jak dziadowskie bicze.
— Wielmożny dziedzicu, przepraszam...
— Co mi z tego.
— Do słowa pan przyjść nieda.
— Nie chcę słuchać żadnych tłómaczeń, od dzisiejszego dnia zaprowadzam zmiany, sam wszędzie będę i wszystkiego dojrzę.
— Owszem, panie dziedzicu.
— Za godzinę Kulbacki niech tu przyjdzie i przyniesie z sobą rachunki i kassę.
— Nie ciężar, panie dziedzicu... przyniosę.
— Porządek ma być taki począwszy od jutra.
— Słucham.